Czym byłyby Walentynki bez naszych ukochanych...kotów. Musiałam choć część tego romantycznego, lubianego przeze mnie dnia poświęcić mojemu kocurowi Gwiazdorowi. Najpierw zjadł ścinki z piersi z kurczaka (przyrządzałam pyszne curry), a potem doskonale się bawił swoją ukochaną fioletową myszą. Dodatkowym atutem wczorajszych walentynek była pogoda, słońce napawało optymizmem :)
"Wyrwałem jej mysz z ręki - rządzę!"